Rodrigo Garcia (1964) – choć ma korzenie hiszpańskie – pracował początkowo w Argentynie. Kilka lat temu powrócił, by na nowo podjąć działania w kraju ojczystym. Założył zespół La Carnicería teatro, czyniąc aluzję do sklepu mięsnego swojego ojca, ale również do własnej postawy twórczej, do „rzucania się” na „mięso” i „krew” nowoczesnego społeczeństwa. Garcia jest „autorem scenicznym” w sensie, określonym przez formułę Bruno Tackelsa. Dysponuje bogatym warsztatem: reżyseruje, pracuje zarówno nad tekstem, jak i nad scenografią, dążąc nie tyle do jednoczącej „całkowitości”, co raczej do „konkretu”, wyraziście krytycznego i pozbawionego śladu uprzejmości. Garcia domaga się teatru bez ogródek, teatru nie dowierzającego niuansom i komentarzom, w swojej materialności całkowicie odrzucającego świat kapitalistyczny. Jest w nim nienasycona żądza zderzenia się z całą okropnością świata, nie odwracanie się od niej, lecz atak bezpośredni, materialna, konkretna kontestacja.
Garcia, odkryty przez scenę europejską na początku nowego tysiąclecia – choć pracę rozpoczął już dziesięć lat wcześniej – koncentruje się na procesach alienacji generowanych przez konsumpcyjne społeczeństwo. Skromne istoty ludzkie chwyta ono w pułapki wielorakich strategii i zamienia w więźniów. Garcia nie opowiada, nie komentuje, ale ukazuje akt alienacji w działaniu, poprzez hiperbolę i nadmiar. Jego walka nie opiera się na dyskursie, ale na wyłącznej, rozbuchanej materialności produktów konsumpcyjnych, których użycie ma niesłychaną, perwersyjną moc. Teatr Garcii, teatr konkretu, odchodzi od odniesień realistycznych na rzecz fizycznej metafory, metafory wyeksponowanej wobec widza w kształcie odpychającym i niepokojącym. Nie ma tu żadnej pociechy, żadnej analizy, nikt nie jest ponad to, co scena piętnuje jako skandal nowoczesnego społeczeństwa: bez jakiejkolwiek wyższości „ideologicznej” reżyser i jego zespół pogrążają się w chaosie rozmnożenia pokarmów i przedmiotów, w lawinie rekwizytów i produktów konsumpcyjnych. Obrażają to, co im samym wydaje się być obrazą. Scena Garcii daje nam intensywne przeżycie bez wyraźnego przesłania, stosuje i eksploruje środki sceniczne przynależne materii. Materii opresyjnej i dławiącej. Materii pozbawionej sensu, kosztującej nas utratę samych siebie, prowadzącej do gwałtownego odrzucenia nowoczesnej de-indywidualizacji. Można wysunąć hipotezę, że teatr Garcii jest „materialistycznym” ekwiwalentem teatru Ionesco: to, co autor Łysej śpiewaczki praktykował na poziomie języka, Garcia uprawia na poziomie żywności. Istnieje pokrewieństwo ich procesu twórczego. Językowej wersji „absurdu” Garcia przeciwstawia jego wersję fizyczną. Zanik komunikacji spowodowany użyciem banału – u Ionesco – zmienia się u Garcii w zanik komunikacji wywołany przez medialne stereotypy. Postaci obu tych autorów należą do tego samego stanu społecznego, nic ich nie różni. I choć przyczyny są zapewne odmienne, na scenie dochodzi jednak do takiej samej klęski – skonfrontowani zostajemy z „dosłownością”, z zagubieniem. Scena pokazuje, wyostrza, nie interpretuje. Uderza tym silniej, że nie następuje nic, co by to uderzenie wyjaśniało czy komentowało – to doświadczenie trzeba przeżyć, a potem zamienić w nasz osobisty dyskurs. Taka jest zasada i Ionesco i Garcii. Pomimo odległości w czasie i różnic estetycznych łączy ich sposób odnoszenia się do teatralnych środków wyrazu.
Teatr Garcii ukształtował własną, silną tożsamość, reprezentuje rozpoznawalną i zawsze agresywną „nową rzeczywistość teatralną”. To teatr krytyki, teatr zaprzeczenia, ale nie teatr wyjaśnień. Garcia identyfikuje i przedstawia nowoczesne „mitologie”, sprzeciwiając się ich niszczycielskiemu oddziaływaniu na średnie warstwy społeczeństwa, na ten uprzywilejowany rewir kapitalistycznej alienacji.